„Położona w tytule fraza z wiersza starego poety¹ wydaje mi się̨ trafnym uchwyceniem szczególnej obecności Leszka Mądzika w sztuce teatru. Że jest sławny i w Polsce, i w świecie – nie ulega żadnej wątpliwości. Nie jest to jednak sława w powszechnym (zwłaszcza dzisiaj) pojmowaniu – media, wielka widownia, świat blichtru, pochwalne tyrady, gwiazdy, portale, plotki… Jego publiczność́ jest nieliczna, bo sam ją ogranicza, w jego teatralnym świecie najczęściej panuje ciemność́, nie ma w nim słowa, prawie nie ma aktora. Specjaliści mówią̨, że to teatr plastyczny, narracji wizualnej. On sam też tak uważa.
Po nieudanym egzaminie do Akademii Sztuk Pięknych, wybrał historię sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Malowania nie zaniechał, a rezultaty bardzo lubił pokazywać́ innym – wieszał obrazy i z ukrycia obserwował reakcje oglądających. Obrazy zobaczyła Irena Byrska i zaprosiła autora do scenograficznej współpracy przy sztuce robionej w Teatrze Akademickim KUL (Wanda Norwida 1967), w następnym roku powierzył mu takie zadanie Mieczysław Kotlarczyk, była także scenografia do Testamentu Villona w Studenckim Teatrze Gong–2 Andrzeja Rozhina. Po tych doświadczeniach, zapadła decyzja: własny teatr – na pograniczu malarstwa i teatru. Tak narodziła się – najpierw w ramach Teatru Akademickiego KUL – Scena Plastyczna. W pierwszym spektakl (Ecce homo 1970) Mądzik był bliżej malarstwa – zbudował przestrzeń́ z inspirowanych gotykiem trzech witraży (narodzin, miłości, śmierci), ich podświetlanie nadawało przestrzeni zmienność. Reżyserię powierzył koledze, na scenie pojawili się aktorzy; recenzent dobrze ocenił ruch sceniczny i utanecznione układ grup, a zwłaszcza scenografię i maski.
Po raz pierwszy i ostatni w przestawieniach Mądzika ze sceny padły słowa (z taśmy magnetofonowej – „dlaczego wywiodłeś mnie z łona”), potem zostaną już tylko słowa w tytułach. Narodzenia (1971) można określić jako następny krok w dochodzeniu do własnej poetyki scenicznej wypowiedzi. Dopiero trzecia premiera była w pełni autorska (scenariusz, scenografia, reżyseria), przekonywała, że mamy do czynienia z oryginalną, konsekwentnie realizowaną wizją teatru (Wieczerza 1972). Takich autorskich i „własnowizyjnych” zrobił 20.
Wszedł na długo do kręgu teatru studenckiego. Wszedł i pokonywał kolejne stopnie. Zaczęło się od udziału w „Jarmarku”, przeglądzie zespołów artystycznych uczelni lubelskich oraz uczestnictwa w „Kullages” – spotkaniach zespołów z macierzystego uniwersytetu. Potwierdzeniem wejścia do studenckiej czołówki teatralnej był udział w VII Studenckiej Wiośnie Teatralnej (1972) – festiwalu lubelskim, ale o randze ogólnopolskiej – uwieńczony zdobycie trzech nagród. Rok później, w następnej edycji Wiosny, Scena zdobywa Grand Prix za spektakl Włókna. Dłużej czekał Mądzik na zaproszenie do najważniejszych wtedy festiwali młodego teatru – Łódzkie Spotkania Teatralne, co stało się w 1977 roku i wrocławski światowy festiwal teatru otwartego (1978), a więc wtedy gdy już słabła dominacja kontrkulturowych manifestacji².
Mądzik wszedł do studenckiego kręgu, ale zawsze był w nim odrębny. Próbę zbliżenia się do jego teatru zacznijmy od tych odrębności. Mądzik nie stworzył zespołu w dominującym wówczas typie komuny. Oczywiście, pracował zespołowo, ale według własnych zasad. Spośród studentów KUL (ważne!) wybierał grupę̨ potrzebną do dopiero zamierzonego dzieła, by uczyła się zadań na spektaklu „bieżącym”. Ich teatralna przygoda trwała 2 – 3 lata, potem przychodzili inni, wnosili nowe emocje. Nikt nie zagrał roli, ani nawet w miarę pełnej postaci – spektakl Sceny jest o człowieku, a nie o tym jak on się pokaże. Badacz mówi, że aktorzy są tu po to, by twórca mógł z nich ulepić nadosobiste, uogólnione obrazy. Czy taki udział coś daje, jakąś satysfakcję? Mądzik odpowiada: to co mnichowi bycie w klasztorze. Bezpośrednio wiąże się z tym druga, wymagająca podkreślenia inność – w Scenie Plastycznej mowy nie ma o kreacji zbiorowej, tu tylko lider ma rację, reszta już na początku przyjmuje status podporządkowanych współwykonawców. I jeszcze jedno, bar dzo istotne – nigdy nie pojawiły się w twórczości Mądzika znaki i tropy kontrkultury: anarchistyczny bunt, gorąca publicystyczna aktualność, polityka. Co wobec tego jest treścią teatralnych wypowiedzi? Mój problem to SACRUM w teatrze – mówi twórca. Motywacje są chrześcijańskie: stawia człowieka wobec ab- solutu. Czy mamy do tego prawo? Mądzik nie uznaje granic, powia da, że to właśnie pozwala wierzyć w sensowność życia, jakby wbrew (dzięki?) uświadomieniu sobie jego skończoności. (…)”
Lech Śliwonik
Całość w Scenie 3-4 (103/104) 2020 str. 2.
¹Leopold Staff – *** (Ostatni z mego pokolenia…) – jeden z ostatnich wierszy poety, wydany już po jego śmierci, w tomie Dziewięć muz (1958).
²Już wcześniej kontakt z wrocławskim festiwalem okazał się dla Mądzika niesłychanie ważny – był tu jako widz w 1969 roku i zetknął się z teatralną pracą Petera Schumanna (Bread and Puppet Theatre), którego wskazywał jaklo inspiratora dla późniejszych działań. Było to znacznie wcześniejsze od oznajmienia o bliskości sztuki Józefa Szajny i Tadeusza Kantora.