Przejdź do treści

Pożegnanie

Leszek Mądzik Fot. Izabela Dybała.
Leszek Mądzik
Fot. Izabela Dybała.

          Odszedł Leszek Mądzik. Ostatnie lata jego życia to heroiczna walka z chorobą, cierpieniem. Walka, która bywała skuteczna przez uparte bycie w aktywności twórczej, poznawczej – zrobionych spektaklach, przeprowadzonych warsztatach, udziałach w konferencjach i seminariach. Także w gromadzeniu i porządkowaniu własnego dorobku, z myślą o archiwum Sceny Plastycznej KUL, o zapisach spektakli, zebranych pracach plastycznych, fotografiach, zapiskach, refleksjach o sztuce i życiu.

            Poznaliśmy się na początku lat siedemdziesiątych minionego stulecia, w studenckim ruchu teatralnym. Rychło znajomość przerodziła się w przyjaźń i ona dotrwała do końca.

            Pięć lat temu Scena Plastyczna KUL  obchodziła swoje 50-lecie. Miałem na nim być, powiedzieć „coś od siebie”. Nieoczekiwane kłopoty osobiste stanęły na przeszkodzie. Leszek zareagował spokojnie – rozumiem, że napiszesz o mnie i opublikujesz. A po jubileuszu, przyjechał z „brudnopisem” (tak to nazwał) swojego wystąpienia – bardzo osobistego. Zrób, co chcesz – oznajmił. Zrobiłem. Moje pisanie  i Leszka wyznanie znalazły się w robionej przeze mnie SCENIE (2020 nr 3-4).

            Uważam, że powinienem nimi podzielić się, upowszechnić je. Tego wymaga p a m i ę ć. Tego wymaga przyjaźń.

Leszek Mądzik o pamięci, o ludziach, o tworzeniu

Wdzięczność

            ScenaZacznę od radosnego i zarazem podniosłego zwierzenia. Wiem, że w tym szczególnym momencie jestem wśród osób życzliwych. Czuję tę życzliwość, tak jak czułem ją  przez  50 lat tutaj, na tym uniwersytecie. Kiedy realizuję spektakl, nierzadko moim największym problemem jest znalezienie dla niego tytułu. Nieraz spektakl był już gotowy, a ja ciągle miałem kłopot jak go nazwać, jak znaleźć lapidarny skrót, jak w słowie zawrzeć jego istotę. Wypełniony pamięcią minionych 50 lat, długo się zastanawiałem,  jakim słowem oddać moją najsilniejszą emocję związaną z tym czasem, z miejscem, z tymi, którzy to miejsce zaludniali… Doszedłem do pewności, że jest tylko jedno trafne słowo: wdzięczność. Wdzięczność ludziom, losowi i czemuś, czego nie potrafię do końca określić – jakiejś sile, która mi dawała energię, dawała także chęć, a wręcz potrzebę podzielenia się tym, co noszę w sobie. Na tym uniwersytecie miałem jakby azyl, w trudnych  czasach teatr mój istniał dzięki – raz jeszcze to powiem – wielkiej życzliwości wspaniałych ludzi, z których później wielu stało się i pozostaje do dzisiaj   moimi przyjaciółmi.  Pielęgnuję w sobie pamięć o tej życzliwości, ogromnie cenię te przyjaźnie.

            Niekiedy dopiero po latach okazuje się, że jakiś fakt miał szczególne znaczenie. Gdy sięgam pamięcią wstecz, odwracam się do przeszłości, niektóre zdarzenia widzę wyraźnie jakby na fotografii. Rok 1967 – moja pierwsza wystawa. Otwierał ją Jego Magnificencja Wincenty  Granat – wielki pedagog, wielka Osoba, której wyniesienie do grona błogosławionych jest dzisiaj rozważane. Sam rektor otwiera debiutancką wystawę studenta – czyż nie jest to początek nowego rozdziału w moim życiu?  Widzę to jako niezwykły znak związania z tym miejscem już nie tylko jako studenta, ale i artysty. Pierwsza wystawa – to wtedy   odkryłem niezwykłą szansę spotkania się z drugą osobą, odkryłem, że można ją zdobyć, a przede wszystkim można się z nią podzielić.  To dzielenie okazało się dla mnie również terapią –  oto nie zostaję sam z tym co zrobiłem, czego dokonałem.

 Sięgam pamięcią jeszcze głębiej. Do pierwszego własnego kroku.  Miałem już niejakie  doświadczenie ucznia liceum plastycznego, już w języku obrazów się obracałem,  konkretnie malarstwa, a jeszcze precyzyjniej tkactwa, które na jakiś czas stało się jedynym wyuczonym moim zawodem. I pamiętam – to był rok 1965, kończyłem wtedy liceum –  do gobelinu, który stworzyłem, włączyłem  zardzewiały, nieregularnie prowadzący się drut. Myślę, że to był pierwszy impuls dla mnie, że ważna jest nie tylko ta cudowność ciepła tkaniny, nie tylko to, że nas okrywa i chroni przed ziąbem w życiu. W tkaninie, także  życiu pojawia się coś zardzewiałego, co jest znakiem cierpienia, lęku, strachu. Ta świadomość narastała we mnie, uobecniała się w moich już studenckich spektaklach.  Coraz więcej w nich było tego, co wyzwala się w nas w momentach bardzo trudnych – takich, które już są na krańcu możliwości zrozumienia i przeżycia, gdy się traci kogoś bliskiego. Tym się żywiłem, to mogłem drążyć w swoim teatrze – bo tak sobie pozwoliłem go nazwać – i w tej przestrzeni KUL,  który naprawdę dał mi komfort pracy w tamtych latach,  bardzo trudnych. I tu wraca wątek życzliwości, wraca bardzo konkretnie, uosobowiona.

Profesor  Stefan Sawicki  był w moim życiu osobą szczególną. Najpierw był moim nauczycielem, przełożonym, a w chwili trudnej przeczuł, że trzeba mi pomóc. Pochłonięcie mnie przez teatr zakłóciło obowiązki studenta i stanąłem przed zagrożeniem odejścia z uczelni, po prostu skreślenia. Prorektor Sawicki powiedział wtedy – no to zatrudnijmy go jako dekoratora uniwersytetu, będzie mógł robić dalej teatr. Dał mi szansę  pozostania, naprostowania ścieżek  i uprawiania sztuki. Był potem towarzyszem drogi, przyjacielem. Teraz coś najbardziej osobistego, najbliższego. O tym można mówić tylko bardzo szczerze, stale z lękiem czy znajdzie się właściwe słowa. Spróbuję jakoś prosto wypowiedzieć nakaz serca. Zacznę od banalnej refleksji:  nie je się samemu, nie tworzy się samemu, nie żyje się samemu, a jeżeli tak jest to też jest zagubienie, obawa… Można to nazwać samotnością. Wiem, że byłoby to moim udziałem, gdyby nie obecność w moim życiu Aliny. Dzięki żonie miałem i mam do dzisiaj niezwykły komfort czynienia tego, co było pasją, poszukiwaniem, niekiedy błądzeniem. Mogłem nie martwić się o swoje zdrowie, o sprawy domowe, bo wiedziałem, że ona jest. A jeszcze jej wielka troska w sytuacjach dla mnie trudnych. Nazywam to anielskim rozdziałem w moim życiu. Jest prawdziwym szczęściem, że on trwa do dzisiaj.

Czytaj dalej „Leszek Mądzik o pamięci, o ludziach, o tworzeniu”

Wyspa Cieplak

Teatr Piotra Cieplaka to samotna wyspa.
Wyspa oryginalnej wyobraźni i samodzielnych poszukiwań
Jan Englert

Piotr Cieplak, Fot. Marta Ankiersztejn.
Piotr Cieplak, Fot. Marta Ankiersztejn.

Niezwykłe wydarzenie teatralne – jeden twórca zdobywa dwie nagrody, zaliczane do niewielkiej grupy najważniej- szych, najwyżej cenionych. Tym twórcą jest Piotr Cieplak. Nagrodę im. Tadeusza Żeleńskiego–Boya – przyznawaną od 1956 roku przez polską sekcję Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyki Teatralnej (AICT) – otrzymał w uznaniu osiągnięć reżyserskich, w szczególności w Teatrze Narodowym. Ten sam artysta zdobył, ustanowioną prawie ćwierć wieku temu, Nagrodę im. Cypriana Kamila Norwida, samorządu województwa mazowieckiego; a decyzja kapituły uhonorowała reżyserię Czekając na Godota Samuela Becketta na Scenie Studio Teatru Narodowego.

Jakże trafne, zarazem prorocze, okazały się słowa Jana Englerta wypowiedziane siedem lat temu, po premierze – także na Narodowej Scenie – Elementarza. Nic dziwnego, że w człowieku zajmującym się od lat …dziesięciu pisaniem o teatrze, rodzi się pokusa opisania tej wyspy, przynajmniej wskazania miejsc decydujących  o jej niezwykłości. Zmierzmy się z tym wyzwaniem, świadomi czekającego trudu i ryzyka. Czytaj dalej „Wyspa Cieplak”

Rok poetów międzywojnia

Obie izby Parlamentu RP – wzorem poprzednich lat – ustanowiły literackich patronów roku 2025. Sejm wskazał Antoniego Słonimskiego – 130 lat od urodzin oraz Stefana Żeromskiego – 100–lecie śmierci; Senat – Marię Pawlikowską–Jasnorzewską – 80. rocznica odejścia i Władysława St. Reymonta – 100–lecie śmierci. W Ogólnopolskim Konkursie Recytatorskim odeszliśmy od corocznego „powoływania” patronów, ale przypomnienie dawnych poetyckich wielkości to obowiązek pisma patronującego ruchowi żywego słowa. Przypomnienie i zachęta do czy- tania, do mówienia.

***

Maria Pawlikowska-jasnorzewska Fot. Biblioteka Narodowa, Polona.pl.
Maria Pawlikowska-jasnorzewska Fot. Biblioteka Narodowa, Polona.pl.

A więc mamy nowy rok poetów. Osiemdziesiąt lat temu w smutnym mieście Manchester, w jeszcze smutniejszym szpitalu zmarła pierwsza poetessa dwudziestolecia międzywojennego Maria Pawlikowska–Jasnorzewska (1891–1945). Przed stu trzydziestu laty, w rosyjskiej jeszcze Warszawie urodził się najdowcipniejszy z pięknej plejady – Antoni Słonimski (1895–1976). Dziwne  czasami  bywają  polityczno–artystyczne wybory naszych parlamentarzystów. A to pomija się rocznice okrągłe i twórców o niekwestionowanym literackim autorytecie (casus stulecia urodzin Zbigniewa Herberta), a to znów świętuje dalekie od okrągłości rocznice pisarzy mocno już zapomnianych.

Nie znaczy to bynajmniej, że próbuję zakwestionować wartość twórczości tegorocznych jubilatów. Wręcz przeciwnie. Na pewno należy o nich przypominać, choć chwile swojej największej popularności mieli przed blisko stu laty. Czytaj dalej „Rok poetów międzywojnia”

Scena 3-4 (119-120) 2024

Laureat
Tomasz Miłkowski – Wyspa Cieplak

Patroni roku

Krzysztof Mrowcewicz – Rok poetów międzywojnia
W kręgu słowa – jeszcze
Kacper Gugała – Sztuka nie / żywego słowa?

W kręgu słowa
Michał Kurek – Jesienne recytowanie – w czterech odsłonach

Teatr amatorski
Anna Kiedrzyńska – RELACJE, w których można się schronić
Balet Elżbieta Pastecka – Misterium przebaczenia – Giselle
Elżbieta Pastecka – nie upilnuje nas nikt – poznański tryptyk

Ziemia i niebo
Wacław Oszajca – Nasza ziemia i nasze niebo
Wacław Oszajca – Pragnienie nienazwanego
Lech Śliwonik – Te wiersze przy mnie zostały

Rok Herberta – dopowiedzenie
Obecność – Herbert w 69. OKR
Lech Śliwonik – Długa droga z poezją

Teatr ludowy
Adam Ciesielski – Żywe tętno teatru
Tomasz Miłkowski – Niechaj wystarczy mocy
nic w nim siła, moc nie gasła – prezentacja
Magdalena Hierowska – …więc będzie słodki miód i słodszy śpiew

Pożegnania

…będzie wieczność na pożegnanie – Stanisław Tym (1937 – 2024)

Noty
My z małej wioski Okleśna – 30 lat Teatru Ludowego
TRADYCJA 40 lat minęło… – W Luzinie dwa teatralne jubileusze

Z Życia TKT

– Prace Zarządu Głównego TKT Dokumentacja Spoiwem wspólny rodowód
– 11. ZWYKI Słowo w Salonie Start do piątej dekady
– 41. Sejmik Teatrów Wsi Polskiej Tworzenie mądrego teatru
– IX RELACJE