Peter Stein, po prostu

Peter Stein w czasie prób „Borysa Godunowa” - Teatr Polski. Fot. Krzysztof Bieliński
Peter Stein w czasie prób „Borysa Godunowa” – Teatr Polski. Fot. Krzysztof Bieliński

To była najbardziej elektryzująca informacja teatralna roku – Peter Stein po raz pierwszy będzie reżyserował w Polsce. Potem przyszły szczegóły: międzynarodowej sławy inscenizator rozpoczął w Teatrze Polskim w Warszawie próby do Borysa Godunowa, w roli tytułowej wystąpi Andrzej Seweryn, na scenie blisko 30 aktorów, premiera 24 maja. Podano informacje o zakresie przedsięwzięcia, największego i najbardziej skomplikowanego (wielość i ogrom dekoracji, setki kostiumów) na naszych scenach repertuarowych w ostatnich 30 latach.Jedno jest całkiem oczywiste – Stein należy do wąskiej grupy najbardziej znanych i uznanych reżyserów teatralnych drugiej połowy XX wieku. O jego wielkości świadczą światowe sukcesy, potwierdzają ważne, cenione wyróżnienia – Nagroda Goethego, Europejska Nagroda Teatralna (2011). Miał 30 lat, gdy wystawił Ocalonych Edwarda Bonda i tę debiutancką premierę okrzyknięto wydarzeniem roku. W 1970 roku otworzył najważniejszy rozdział swojej twórczości, obejmując na 15 lat dyrekcję zachodnioberlińskiej Schaubuhne. Kolektywny styl pracy przy żelaznej dyscyplinie obwiązującej wszystkich pracowników, manifestowana i realizowana wierność autorowi, szacunek dla tradycji literackiej europejskiego teatru – te reguły akcentowano, powtarzano, podziwiano. Bo też świetne były efekty – Mewa Czechowa, monumentalny Peer Gynt Ibsena W końcu lat 60. Stein był blisko ówczesnej rewolucyjnej lewicy (zbiórka pieniędzy na broń dla Wietnamu), potem jego światopogląd wyraźnie stawał się coraz bardziej konserwatywny. Zdecydowany zwolennik teatru tradycyjnego, szokował gigantycznymi widowiskami, jak 20–godzinny Faust, a wcześniej projekt szekspirowski realizowany w halach filmowych Spandau. W ostatnich dziesięcioleciach istotne miejsce w jego sztuce zajmują poczynania kameralne – przykładem monodram Faust fantazja
W Polsce po raz pierwszy był w 1975 roku, na festiwalu Teatr Narodów. Pokazany wtedy Książę Homburgu von Kleista wywołał ogromne zainteresowanie i świetne opinie krytyki. Wszystko to poszło niemal w niepamięć osiem lat później, kiedy to na Międzynarodowe Spotkania Teatralne przywiózł Stein Oresteję Ajschylosa, monumentalne 8–godzinne widowisko. Szturm publiczności, zachwyt środowiska, wniebowzięci krytycy. Steina zestawiano z największymi naszych czasów, padały nazwiska Bergmana, Brooka, Strehlera.
Gdy Stein był u nas pierwszy raz, redakcja „Dialogu” zorganizowała dyskusję, w której obok niemieckiego reżysera wzięli udział Erwin Axer i Konrad Swinarski. Rozmowa nagrana została w czerwcu 1975 roku, Jerzy Koenig przygotował ją do druku w styczniowym numerze następnego roku. To ważna rozmowa, z wielu przyczyn. Postanowiliśmy przypomnieć kilka wypowiedzi Petera Steina sprzed blisko pół wieku (międzytytuły od redakcji „Sceny”). Z pewnością pod wieloma tezami podpisałby się dzisiaj. W „Dialogu” rozmowa ukazała się pod tytułem O życiu teatru, po prostu.

Redakcja SCENY

Więcej w Scenie 1-2 (97/98) 2019 str 6.

 

Ta strona używa plików cookie, aby poprawić przyjazność dla użytkownika. Użytkownik wyraża zgodę na dalsze korzystanie ze strony internetowej.

Polityka prywatności