Jerzy Trela – poszukujący prawdy… (17 marca 1942 – 15 maja 2022)

„W obliczu Jego – jak zawsze, gdy umiera twórca wybitny – przedwczesnego odejścia, znawcy i badacze po wielekroć i jak najsłuszniej przypominali, że drogę Treli na wyżyny sztuki teatru wytyczyły role dwóch Konradów, w przełomowych – dla pełnego rozumienia artystyczno–ideowego posłania polskiej klasyki – inscenizacjach Konrada Swinarskiego w krakowskim Starym Teatrze: Mickiewiczowskich Dziadach (1973) i Wyzwoleniu Wyspiańskiego (1974).

1 Jerzy Trela w roli Konrada w Dziadach, reż. Konrad Swinarski, Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, prem. 18 lutego 1973. Fot. Wojciech Plewiński.
 Jerzy Trela w roli Konrada w „Dziadach”, reż. Konrad Swinarski,
Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, prem. 18 lutego 1973. Fot. Wojciech Plewiński.

Wdzięczni mu dozgonnie współpracownicy z krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych, upewniali, że jak Jego podobizna zawisła na zawsze na ścianie rektorskiego gabinetu, tak duch twórcy i nauczyciela na trwałe pozostanie w uczelni, której – w ciągu sześciu lat pełnienia posługi rektora, w bardzo trudnym dla Polski czasie drugiej połowy lat 80. – zapewniał artystyczny i instytucjonalny rozwój.

Nie mogę w milczeniu przeżyć odejścia Treli, bo poznaliśmy się – oczywiście, za sprawą teatru – w młodzieńczych latach i nigdy przyjacielska bliskość nie została zachwiana. Nie potrafię – z drugiej strony – wpisać się w chór powtarzających znane fakty żałobników. Kreślę po prostu kilkanaście zdań wydobytych z własnej pamięci – po to, by w samej tylko mojej pamięci nie pozostały.

Gdy czytać życiorys Treli, nie sposób powstrzymać się od myśli, że odniósł nieoczekiwany, zaskakująco szybki sukces. Już 4 lata po ukończeniu szkoły teatralnej była główna rola w Dziadach, a rok później w Wyzwoleniu. Ten sukces – wejście młodego aktora do teatralnej elity już w kilka lat po dyplomie, nie wziął się ani z zawodowego szczęścia, ani z życiowego przypadku. To trzeba zapamiętać – najpierw był studencki teatr. Był o kilka lat wcześniej, niż uznani, wybitni reżyserzy Starego Teatru – Jerzy Jarocki i Konrad Swinarski poczęli nadawać pełny kształt scenicznej sztuce Treli.

Pamiętnik wariata w reż. Jana Łukowskiego, Studencki Teatr STU 1966 rok. Fot. Archiwum Teatru STU.
„Pamiętnik wariata ” w reż. Jana Łukowskiego, Studencki Teatr STU 1966 rok.
Fot. Archiwum Teatru STU.

Początki wielkiego aktorstwa Treli, to właśnie studencki Teatr STU w Krakowie, do którego zresztą – pod koniec życia – niespodziewanie powrócił. STU w drugiej połowie lat 60. ubiegłego wieku był grupą zwariowanych studentów PWST i innych uczelni, którzy postanowili przeciwstawić się zasadom „oficjalnej edukacji”, świetnych skądinąd krakowskich szkół artystycznych. Trela znalazł się w niej nieprzypadkowo, on był aktorem „gotowym”, podobnie jak Wojciech Pszoniak, Olgierd Łukaszewicz czy przewodzący, grupie duet Krzysztof Jasiński i Jan Łukowski. W inscenizacjach Łukowskiego – zginął tragicznie w 1970 roku – w Pamiętniku wariata i w Kobiecie – Demonie, objawił się Trela jako zapowiedź nowego typu aktorstwa.

„Teatr STU zaistniał nie dlatego, iż mieliśmy wszyscy razem i każdy z osobna ochotę <zabawić się w teatr> , ale głównie (…) dlatego, iż pragnęliśmy podzielić się problemami, które nas intrygowały Stąd nasza przemożna chęć psychicznej introspekcji, zainteresowanie dla stanów psychicznych człowieka, dążenie do drobiazgowej autoanalizy, konieczność „otwarcia się”… przełamanie wstydu, możliwie jak najdalej posunięta chęć ujawnienia prawdy” – mówił Trela w wywiadzie, który z nim przeprowadziłem w połowie lat 70.

Także w Teatrze STU znalazł zapowiedź i pierwszą wyraźność drugi bardzo ważny, a chyba zbyt mało zauważany, rys jego aktorstwa. Trzeba odwołać się do scenicznych dokonań, ale szerzej, niż tylko w recenzenckim obejrzeniu w jednej sztuce. W STU miał Trela pierwszą kreację w Gogolowskim Pamiętniku wariata. To było zapowiedzią odkryć – poczynionych wraz Konradem Swinarskim – psychicznych meandrów tragicznej schizofrenii polskich bohaterów narodowych dramatów. Trela w kabaretowej adaptacji opowieści erotycznych Leopolda von Sacher – Masocha Kobieta–Demon (1968) odkrył w roli Starego Grabarza swoją drugą twarz – polskiego Bustera Keatona. Nic więc dziwnego, że niezawodny zmysł reżyserski kazał Jerzemu Jarockiemu w Starym Teatrze, z wielkim sukcesem obsadzić Trelę i w dramatach Witkacego (Czeladnik w Szewcach – 1971), i w komediach Sławomira Mrożka (Anatol w Portrecie – 1988), i w sztukach Witolda Gombrowicza (Ojciec w Ślubie – 1991), a Jerzy Markuszewski nie zawahał się zaproponować Treli postaci filozofującego robola – Bimbra w Rozmowach przy wycinaniu lasu Stanisława Tyma ( 1971). …”

Krzysztof Miklaszewski

 

Krzysztof Miklaszewski jest autorem pierwszej monografii aktora Twarze Teatru: Jerzy Trela,. KAW 1986, a także telewizyjnych programów o mistrzu sceny – w cyklach Twarze Teatru (1974) i Twarze Teatru po latach (2005).

 

CAŁOŚĆ W SCENIE 1-2 (109/110) 2022 

Ta strona używa plików cookie, aby poprawić przyjazność dla użytkownika. Użytkownik wyraża zgodę na dalsze korzystanie ze strony internetowej.

Polityka prywatności