„Położona w tytule fraza z wiersza starego poety¹ wydaje mi się̨ trafnym uchwyceniem szczególnej obecności Leszka Mądzika w sztuce teatru. Że jest sławny i w Polsce, i w świecie – nie ulega żadnej wątpliwości. Nie jest to jednak sława w powszechnym (zwłaszcza dzisiaj) pojmowaniu – media, wielka widownia, świat blichtru, pochwalne tyrady, gwiazdy, portale, plotki… Jego publiczność́ jest nieliczna, bo sam ją ogranicza, w jego teatralnym świecie najczęściej panuje ciemność́, nie ma w nim słowa, prawie nie ma aktora. Specjaliści mówią̨, że to teatr plastyczny, narracji wizualnej. On sam też tak uważa. Czytaj dalej „Małomówna, cicha sława”
Wdzięczność
Leszek Mądzik o pamięci, o ludziach, o tworzeniu
„Zacznę od radosnego i zarazem podniosłego zwierzenia. Wiem, że w tym szczególnym momencie jestem wśród osób życzliwych. Czuję tę życzliwość, tak jak czułem ją przez 50 lat tutaj, na tym uniwersytecie. Kiedy realizuję spektakl, nierzadko moim największym problemem jest znalezienie dla niego tytułu. Nieraz spektakl był już gotowy, a ja ciągle miałem kłopot jak go nazwać, jak znaleźć lapidarny skrót, jak w słowie zawrzeć jego istotę. Wypełniony pa- mięcią minionych 50 lat, długo się zastanawiałem, jakim słowem oddać moją najsilniejszą emocję związaną z tym czasem, z miejscem, z tymi, którzy to miejsce zaludniali… Doszedłem do pewności, że jest tylko jedno trafne słowo: wdzięczność. Wdzięczność ludziom, losowi i czemuś, czego nie potrafię do końca określić – jakiejś sile, która mi dawała energię, dawała także chęć, a wręcz potrzebę podzielenia się tym, co noszę w sobie. Na tym uniwersytecie miałem jakby azyl, w trudnych czasach teatr mój istniał dzięki – raz jeszcze to powiem – wielkiej życzliwości wspaniałych ludzi, z których później wielu stało się i pozostaje do dzisiaj moimi przyjaciółmi. Pielęgnuję w sobie pamięć o tej życzliwości, ogromnie cenię te przyjaźnie.
Niekiedy dopiero po latach okazuje się, że jakiś fakt miał szczególne znaczenie. Gdy sięgam pamięcią wstecz, odwracam się do przeszłości, niektóre zdarzenia widzę wyraźnie jakby na fotografii. Rok 1967 – moja pierwsza wystawa. Otwierał ją Jego Magnificencja Wincenty Granat – wielki pedagog, wielka Osoba, której wyniesienie do grona błogosławionych jest dzisiaj rozważane. Sam rektor otwiera debiutancką wystawę studenta – czyż nie jest to początek nowego rozdziału w moim życiu? Widzę to jako niezwykły znak związania z tym miejscem już nie tylko jako studenta, ale i artysty. Pierwsza wystawa – to wtedy odkryłem niezwykłą szansę spotkania się z drugą osobą, odkryłem, że można ją zdobyć, a przede wszystkim można się z nią podzielić. To dzielenie okazało się dla mnie również terapią – oto nie zostaję sam z tym co zrobiłem, czego dokonałem.
Czytaj dalej „Wdzięczność”
Kazał mi powiedzieć, że te listy istnieją…
„(…) Korespondencja między Tadeuszem Malakiem i Zbigniewem Herbertem zaczęła się w roku 1960, ostatnie listy napisał Malak we wrześniu i październiku 1997 roku – do Katarzyny Herbertowej, bo już dużo wcześniej ona odpisywała, nie coraz bardziej chory poeta. Porządkując zbiór, Tadeusz opatrzył każdy list sygnaturą, w niej kolejny numer oraz skrótowa informacja kto do kogo pisze (przykład 1TM–do–ZH; 1–ZH–do–TM)). To oznako- wanie kończy się na numerze 55TM–do–ZHk; zbiór obejmuje około 100 listów (około, bo w kilku przypadkach przypisanie „gatunkowe” tekstu budzi wątpliwości) , zachowało się też 6 kart pocztowych (KP), trzy są z roku 1961, ale nie wnoszą niczego do sprawy. Nie jest to korespondencja „dialogowa”, to znaczy list – odpowiedź – kolejny list; są długie okresy „puste”. Wypada przypomnieć o Herberta pasji poznawania świata, długich poby- tach za granicą, – o stypendiach, wykładach na uczelniach, również o długich okresach choroby. Wolno sądzić, że niektóre listy zaginęły, (o tym zresztą Tadeusz kiedyś napomknął, gdy pytałem go, czy napisał do Herberta zaraz po premierze).
Z tej całości wybrałem do publikacji listy z lat 1960 – 1961, uzupełnione dwoma z roku 1966. W sumie jest to 21 listów – 9 autorstwa Malaka i 12 Herberta
(w tym owe dwa napisane po 5 latach). Wszystkie je łączy jedna sprawa: wystawienie przez Malaka w Teatrze Rapsodycznym spektaklu Gabinet śmiechu, w którym połączone zostały dwa scenariusze, a jednym z nich był Drugi pokój Herberta. Malak znalazł go w „Dialogu” (1958 nr 4), po- dobnie jak drugi utwór wykorzystany w tej kompozycji – słuchowisko Stanisława Kowalewskiego Uśmiech losu (druk 1958 nr 12). Premiera miała miejsce 18 lutego 1961 roku. Zbiór korespondencji zaczyna się od listu Malaka z 22 kwietnia 1960 roku, z którego zresztą wynika, że nie był to prawdziwy początek – wcześniej był list aktora – reżysera i odpowiedź poety. Malak, pracując nad przygotowaniem spektaklu, dowiedział się o istnieniu nowej, bardziej teatralnej, wersji Drugiego pokoju i o nią prosi autora. Jaki był skutek i jaki dalszy ciąg tak nawiązanej znajomości? Na te pytania odpowiedź daje lektura listów.
Listy zachowuję w kształcie otrzymanym od Malaka. Pozostawiam jego opisy kopert, zawierające dane adresowe, zostawiam inne informacje, znaki zapytania.(…)”
Lech Śliwonik
Całość w Scenie 3-4 (103/104) 2020 str. 19.
Mam zapiekły wstręt do lirycznych ornamentów…
Korespondencja między Tadeuszem Malakiem i Zbigniewem Herbertem*
Czytaj dalej „Mam zapiekły wstręt do lirycznych ornamentów…”
Scena 3-4 (103/104) 2020
50 Lat Sceny Plastycznej KUL
Lech Śliwonik – Małomówna, cicha sława
Leszek Mądzik – Wdzięczność
Lucjan Cehl – Święto; Leszek Mądzik – Kres
Ziemia i niebo
Wacław Oszajca – Przeszło, nie minęło Czytaj dalej „Scena 3-4 (103/104) 2020”